Historia prostego badania krwi
Historia to prostego badania krwi,
gdzie z pacjenta ochrona zdrowia drwi,
znajomy, choć człowiek starej daty,
to w meandrach przepisów wielce kumaty,
dostał kosmiczne zadanie do wykonania,
by w czasach pandemii zrobić badania,
czyli zwykłą analizę krwi,
lecz w tym szkopuł tkwił,
aby skierowanie na piśmie mieć,
i gdzie z takowym szybko biec?
Przeto do poradni dzwoni i dzwoni,
lecz tam wszyscy chyba w agonii,
po wlelogodzinnych staraniach,
wreszcie sukces, się dodzwania,
potem migiem gna, by mieć je w dłoni,
a tam zasieki jak przed stadem słoni,
skierowanie już w łapach trzyma,
lecz zaraz rzednie mu mina,
cholera jasna i psia mać,
musi hen daleko gnać,
po tylu kłodach rzucanych pod nogi,
ma nadzieję osiągnąć stan błogi,
się udało, krew pobrali,
a wynik ponoć na mejla wysłali,
na poczcie nic, pustka, cisza,
więc znowu dopadła go kur...ica,
gna tam, gdzie pobierali,
aby mu jego własność oddali,
tłumaczy mu jegomość dziwnie gadający,
że pewnie pod inny adres wysłali niechcący,
znowu, krzyki, wrzaski, telefony,
pacjent coraz bardziej wnerwiony,
w końcu dopina swego,
wysłali mu wyniki na adres jego,
na piśmie dać nie chcieli,
pewnie drukarkę gdzieś zapodzieli,
w taki sposób pacjent starszy obciążony chorobami,
musi walczyć z organizacyjnymi niedoskonałościami,
ochrona zdrowia zapomniała, po co istnieje,
dlatego taki bałagan u nich się dzieje.
Kiedy lekarz przed pacjentem zmyka,
to nie ma korzyści z takiego medyka.
Póki medycy będą ochronę zdrowia organizować,
póty będzie ona śmiertelnie chorować.
Z notatnika koleżanki N
Obrazy,zdjęcia i muzyka z internetu
żadne naruszenia praw autorskich nie są zamierzone.